Kilka lat temu Piotr Bogdanowicz Wyreżyserował „Miauczenie kota”, bardzo uderzający tytuł dla filmu, który przeszedł niezauważony, ale opowiada bardzo ciekawą historię. Jedna z tych czarnych hollywoodzkich legend, które są tak chorobliwe i tak bardzo je lubimy. W szczególności film obraca się wokół śmierci producenta Thomasa Harpera Ince’a. Wiele wersji wydarzenia, które tutaj, w „Miauczenie kota”mówi się, że było to mimowolne morderstwo popełnione przez Williama Randolpha Hearsta, który wierzył, że strzela do Charliego Chaplina.

Bogdanowicz toczy się z wdziękiem, ale nie wykracza poza konwencjonalne terminy; nie ma siły w narracji ani wyobraźni w inscenizacji. Z drugiej strony niektóre postacie są nieco nieprawdopodobne, a dialogi (choć są błyskotliwe frazy) są zbyt wyjaśniające i obfite. Mimo to, jak powiedziałem, główny temat jest bardzo soczysty, a film nie jest pozbawiony zainteresowania, gdy w roli bohaterów występują postacie historyczne, takie jak Ince, Hearts czy Chaplin.

LA Noire

Argument z „Miauczenie kota” („Kocie miauczenie”, 2001) brzmi następująco: W listopadzie 1924 roku tajemnicza śmierć wstrząsnęła Hollywood. Na pokładzie swojego jachtu Oneida magnat medialny William Randolph Hearst spędził brutalny wieczór ze swoją kochanką, tancerką Marion Davies, reżyserem-aktorem Charliem Chaplinem, producentem Thomasem Ince i felietonistką plotkarską Louellą Parsons. . Podobno podczas tej imprezy potężny Hearst omyłkowo zamordował Ince’a, którego urodziny były powodem spotkania, myląc go z Chaplinem, gdyż był przekonany, że zdradza go jego protegowana Marion Davies. Nikt z obecnych oczywiście tego nie potwierdził, podając inne, mniej spektakularne wersje wydarzenia.

Począwszy od mało inspirującego scenariusza Stevena Perosa (opartego na jego własnej sztuce), poprzez brak prawdziwej gwiazdy na czele obsady, a skończywszy zwłaszcza na poprawnej, choć mdłej reżyserii Petera Bogdanovicha, „Miauczenie kota” Miał wszystkie karty do głosowania, aby przejść bez bólu i chwały. Aby wypełnić miejsce w telewizji. I to sprawia, że ​​​​zastanawiam się wiele razy, co myśleli, wydając tyle pieniędzy. Ale hej, wiem, są projekty, które na początku są bardzo ekscytujące.

Dlaczego niektóre ciężarówki mają koła, które nie dotykają drogi?

Film, ratując problematykę przestępczości, dzięki swoim słynnym bohaterom, nie posiada żadnego punktu zainteresowania, który przykuwa widza do ekranu. Akcja toczy się powoli, sytuacje się powtarzają, dialogi są męczące, a mało jest postaci wiarygodnych i/lub atrakcyjnych. Wstyd innym, na przykład scena szalonego tańca, ze zbyt dużą ilością hałaśliwej radości ze strony wszystkich przy tak małej ilości wypitego alkoholu. Do góry, punkt kulminacyjny historii jest bardzo źle zaplanowany. Montaż równoległy psuje sekwencję, pozbawiając ją napięcia. Z drugiej strony kolor jest bardzo dobrze wykorzystany; Bogdanowicz przypomina „Smutek na dzień dobry” (Otto Preminger) za pomocą koloru dla opowieści o przeszłości i czerni i bieli dla odzwierciedlenia smutnej teraźniejszości.

W obsadzie znajdują się nazwiska takie jak Kirsten Dunst, Eddie Izzard, Cary Elwes, Jennifer Tilly i Edward Herrman. Dunst bardzo trafnie ucieleśnia Marion, delikatną i figlarną „własność” zazdrosnych Serc, graną przez Hermana. To jest właśnie jeden ze słabych punktów filmu. Aktor nie jest wiarygodny w swojej kompozycji, a jego reakcje są bardzo przesadzone, nieprzekonujące, mimo że wiemy już, że co innego to twarz publiczna, a co innego to prywatna. Izzard Ma prawdopodobnie najbardziej soczystą rolę w historii, grając Chaplina, ale nie wykorzystuje tego. Wokół niego kręcą się najlepsze kwestie scenariusza, ale aktor nie emanuje charyzmą, a nawet jest nieprzyjemny. Elwes Nie chodzi o to, że jest cudownym ekspresjonistą i robi to, co zawsze, czyli pozuje i recytuje. I to samo można powiedzieć gliniasty która, co ciekawe, zawsze gra głupie kobiety.

Skąd wiedzieć, kiedy awanturnik cię dotknie?

„Miauczenie kota” ma się stać anegdotyczny tytuł które przysłużą się tym, którzy chcą poznać wersję słynnej hollywoodzkiej legendy. Niewiele więcej. To film zbyt oczywisty, łatwy, pozbawiony inspiracji. Ale w takim razie, jak naprawdę umarł Thomas Harper Ince? A co cię to jeszcze obchodzi!